Na wyciągnięcie ręki mam chmury - „Grandhotel. Powieść nad chmurami”, Jaroslav Rudiš
Jaroslav Rudiš, pisarz (český spisovatel), scenarzysta, autor komiksów, kabareciarz i muzyk z zamiłowania, germanista i historyk z wykształcenia, jest jednym z najpopularniejszych czeskich autorów młodego pokolenia. Dziś chciałabym wam opowiedzieć opowieści, od której zaczęło się moje uwielbienie dla prozy Rudiša.
Tytułowy Grandhotel, zbudowany na szczycie góry Ještěd w Libercu, wznosi się nad chmurami, dominuje nad małym, szarym i byle jakim miasteczkiem. Tam spotykają się bohaterowie powieści, same niepowtarzalne i zaskakujące typy. Najważniejszym z nich jest Fleischman, pierwszoosobowy narrator, który w specyficzny sposób opowiada nam historię swojego życia.
„Unoszę się, na wyciągnięcie ręki mam chmury. Niebo. Sny. Nieskończoność. No i w końcu też samego siebie.”Fleischman to takie skrzyżowanie Foresta Gumpa i Don Kichota. Uroczy, ofermowaty, romantyczny, zaangażowany w walkę z wiatrakami na przekór światu i sobie. Zafascynowany pogodą przez cały czas patrzy w niebo. Chmury odrywają go od rzeczywistości, nadają sens jego życiu. Fleischman wyraźnie odstaje od szeroko pojętej normalności. Szczerze powiedziawszy wszyscy pracownicy i goście Grandhotelu są co najmniej dziwni, ale lepiej się maskują. Bohaterowie Rudiša to postacie smutne, niespełnione, nieszczęśliwe, a przy tym przerysowane i komiczne. Trudno nie lubić nawet tych, którzy nie powinni wzbudzać sympatii. Atmosfera powieści jest melancholijna, przygnębiająca, a przy tym urocza, romantyczna i dowcipna. Taki uśmiech przez łzy.
„W uszach zaczyna mi grać najpiękniejsza muzyka, której nikt inny nie słyszy, dlatego że człowiek musi być sam, kiedy chce zrealizować swój sen, żeby nikt mu go nie ukradł. Żeby mógł się nim nacieszyć. Albo przynajmniej powinien być sam.Zakochałam się w humorze i stylu Rudiša. W jego romantyzmie, trafnych spostrzeżeniach i czułości do świata, w którym nie każdy potrafi się odnaleźć. Udało mu się wykreować jednego z najsympatyczniejszych bohaterów literackich, jakich miałam okazję poznać. Pozornie w powieści nie dzieje się nic szczególnego, akcja się wlecze, brak zaskakujących momentów. A jednak przepadłam! Wiem, że proza Rudiša będzie mnie teraz prześladować do końca życia.
Tą muzyką jest cisza.”
Miałam przyjemność oglądać również film „Grandhotel” z 2006 r. w reż. Davida Ondříčka. Film nie jest adaptacją książki, a pow ieść nie stanowi scenariusza literackiego. To dwa osobne twory, choć ta sama historia, z tym że zmodyfikowana dla potrzeb filmu. Książka jest oczywiście lepsza, zawiera więcej istotnych wątków i inne zakończenie. Za to filmowa wersja „Grandhotelu” ma bardziej komediowy charakter. Fajnym akcentem jest fakt, że w pewnym momencie w hotelu melduje się sam Jaroslav Rudiš!Szczerze polecam, zarówno książkę, jak i film, ale książkę bardziej! Dajcie się uwieść czeskiej prozie w najlepszym wydaniu!
Dużo słyszałam o tej książce, a po Twojej recenzji jeszcze bardziej się cieszę, że ją mam:)
OdpowiedzUsuńOj, z chęcią bym przeczytała, hotel na szczycie - to brzmi dla mnie rewelacyjnie :)
OdpowiedzUsuń