Znakomite kontynuacje, czyli trzeci tom „Giant Days” i „Paper Girls” na tapecie!
Niedawno ukazał się trzeci tom „Giant Days” i „Paper Girls” czyli dwóch sztandarowych i zdecydowanie najlepszych serii wydawanych przez Non Stop Comics. Oba komiksy cały czas trzymają poziom i potwierdzają klasę ich twórców.
Podtytuł trzeciego tomu „Giant Days: Bycie miłą nic nie kosztuje” idealnie pasuje do naszych bohaterek. Susan, Esther i Daisy są miłe. Zazwyczaj, bo ludzka cierpliwość ma swoje granice. W najnowszej części dostajemy 4 kolejne zeszyty przygód uroczych przyjaciółek. Uniwersyteckie życie toczy się w najlepsze. Ed wikła się w romans ze starszą koleżanką, a już wkrótce o jego łóżkowych wyczynach będzie plotkował cały kampus. W związek Susan i McGrawa wkrada się pierwszy kryzys. Z winy przemądrzałej Susan ma się rozumieć. Do Esther przyjeżdża koleżanka, która lubi poimprezować, a słodka Daisy przemyka po kartach komiksu niemal niezauważona (och, jaka szkoda, że scenarzysta nie poświęcił jej więcej miejsca).
W swoim komiksie John Allison konsekwentnie oddaje hołd młodości i tej krótkiej, ulotnej chwili pomiędzy byciem głupiutkim dzieciakiem, a rozsądną osobą dorosłą. Chyba dlatego lektura „Giant Days” sprawia taką frajdę. Bo przecież każdy z nas wchodził kiedyś w dorosłość z głową pełną marzeń i dziecięcym przekonaniem, że oto świat stoi przed nim otworem. Zderzenie z rzeczywistością bywa bolesne, ale w wykonaniu brytyjskiego scenarzysty ma w sobie mnóstwo ciepła i humoru.
Zwyczajne, ale odrobinę zwariowane i przerysowane bohaterki są najmocniejszym punktem komiksu. W tomie trzecim czytelnik już wie czego może się po dziewczynach spodziewać, ale to nie oznacza, że ich zachowania są przewidywalne. Szczególnie zaskakująca jest tu decyzja Esther z ostatniej sceny. Oj będzie się działo! Pomimo całej mojej sympatii do przyjaciółek wydaje mi się, że w trójce to panowie kradną im show. Sceny z Edem są tak komiczne, że choć to nieładnie śmiać się z cudzego nieszczęścia, to w trakcie lektury trudno zachować powagę. Natomiast McGraw w końcu zyskuje przyziemne oblicze i jestem pewna, że u wszystkich czytelniczek wzbudza czułość. Szkoda, żeby taki fajny wąsacz marnował się ze sztywniarą Susan (tak, tak, jakoś za nią nie przepadam).
Na tle dwóch poprzednich części trzeci tom „Giant Days - Bycie miłą nic nie kosztuje” wypada odrobinę słabiej. Może dlatego, że za mało w nim Esther i Daisy, a spora część fabuły skupia się na perypetiach Susan, która jest niestety najnudniejszą postacią komiksu. Nie zmienia to faktu, że dzieło Johna Allisona z rozkosznymi, cartoonowymi ilustracjami Lissy Treiman, to kawał solidnej i zabawnej obyczajówki, którą czyta się z prawdziwą przyjemnością.
♥ ♥ ♥
John Allison, Giant Days #3: Bycie miłą nic nie kosztuje, tłum. Bartosz Sztybor, il. Lissa Treiman, Whitney Cogar wyd. Non Stop Comics, Katowice 2018.
W swoim komiksie John Allison konsekwentnie oddaje hołd młodości i tej krótkiej, ulotnej chwili pomiędzy byciem głupiutkim dzieciakiem, a rozsądną osobą dorosłą. Chyba dlatego lektura „Giant Days” sprawia taką frajdę. Bo przecież każdy z nas wchodził kiedyś w dorosłość z głową pełną marzeń i dziecięcym przekonaniem, że oto świat stoi przed nim otworem. Zderzenie z rzeczywistością bywa bolesne, ale w wykonaniu brytyjskiego scenarzysty ma w sobie mnóstwo ciepła i humoru.
Zwyczajne, ale odrobinę zwariowane i przerysowane bohaterki są najmocniejszym punktem komiksu. W tomie trzecim czytelnik już wie czego może się po dziewczynach spodziewać, ale to nie oznacza, że ich zachowania są przewidywalne. Szczególnie zaskakująca jest tu decyzja Esther z ostatniej sceny. Oj będzie się działo! Pomimo całej mojej sympatii do przyjaciółek wydaje mi się, że w trójce to panowie kradną im show. Sceny z Edem są tak komiczne, że choć to nieładnie śmiać się z cudzego nieszczęścia, to w trakcie lektury trudno zachować powagę. Natomiast McGraw w końcu zyskuje przyziemne oblicze i jestem pewna, że u wszystkich czytelniczek wzbudza czułość. Szkoda, żeby taki fajny wąsacz marnował się ze sztywniarą Susan (tak, tak, jakoś za nią nie przepadam).
Na tle dwóch poprzednich części trzeci tom „Giant Days - Bycie miłą nic nie kosztuje” wypada odrobinę słabiej. Może dlatego, że za mało w nim Esther i Daisy, a spora część fabuły skupia się na perypetiach Susan, która jest niestety najnudniejszą postacią komiksu. Nie zmienia to faktu, że dzieło Johna Allisona z rozkosznymi, cartoonowymi ilustracjami Lissy Treiman, to kawał solidnej i zabawnej obyczajówki, którą czyta się z prawdziwą przyjemnością.
♥ ♥ ♥
John Allison, Giant Days #3: Bycie miłą nic nie kosztuje, tłum. Bartosz Sztybor, il. Lissa Treiman, Whitney Cogar wyd. Non Stop Comics, Katowice 2018.
Zaraz po lekturze pierwszego tomu „Paper Girls” wydawało mi się, że wszystkie zachwyty nad tą serią są odrobinę przesadzone. Klimat był, fantastyczne ilustracje również, ale scenariusz wydał mi się przekombinowany. Dopiero dwójka przekonała mnie, że warto zaangażować się w przygody Gazeciarek, a trójka rozwaliła system! Jeśli tendencja wzrostowa się utrzyma, to aż strach pomyśleć co będzie dalej.
Tym razem prosto z 2016 r. dziewczyny trafiają do dzikiej głuszy, gdzie spotykają nastolatkę w swoim wieku z maleńkim dzieckiem u piersi. Bohaterki próbują odkryć gdzie tym razem rzucił ich wehikuł czasu, wplątują się w nowe kłopoty i postanawiają pomóc miejscowej koleżance mówiącej dziwnym językiem. Jeżeli chodzi o fabułę, to w przypadku trójki wielkiego przełomu nie będzie. Niby w komiksie cały czas coś się dzieje, dostajemy kolejne elementy układanki, ale akcja jako taka stoi w miejscu. Za to warstwa obyczajowa w pełni rozkwita.
W ferworze zdarzeń dziewczyny dzielą się na dwie drużyny. Erin i Tiffany próbują pomóc nowej koleżance i jej dziecku, a MacKenzie i KJ ruszają w przeciwnym kierunku. Zestawienie bohaterek w pary okazało się strzałem w dziesiątkę, bo dzięki temu możemy je lepiej poznać i przyjrzeć się łączącym ich relacjom. Szczególnie połączenie wyszczekanej Mac i silnej KJ wypada rewelacyjnie. Zresztą większość wydarzeń skupia się według dziewczyny z kijem hokejowym, która okazuje się być najciekawszą postacią (chociaż Tiffany nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa).
Ilustracje Cliffa Chianga nadal czarują nietypowym doborem kolorów i kreską rodem z lat 80-tych. To one tworzą cały klimat i odurzają czytelnika nostalgią. Jako całość tom wypada znakomicie. Już nie mogę doczekać się kontynuacji!
♥ ♥ ♥
Brian K. Vaughan, Cliff Chiang, Paper Girls 3, tłum. Bartosz Sztybor, wyd. Non Stop Comics, Katowice 2018.
Tym razem prosto z 2016 r. dziewczyny trafiają do dzikiej głuszy, gdzie spotykają nastolatkę w swoim wieku z maleńkim dzieckiem u piersi. Bohaterki próbują odkryć gdzie tym razem rzucił ich wehikuł czasu, wplątują się w nowe kłopoty i postanawiają pomóc miejscowej koleżance mówiącej dziwnym językiem. Jeżeli chodzi o fabułę, to w przypadku trójki wielkiego przełomu nie będzie. Niby w komiksie cały czas coś się dzieje, dostajemy kolejne elementy układanki, ale akcja jako taka stoi w miejscu. Za to warstwa obyczajowa w pełni rozkwita.
W ferworze zdarzeń dziewczyny dzielą się na dwie drużyny. Erin i Tiffany próbują pomóc nowej koleżance i jej dziecku, a MacKenzie i KJ ruszają w przeciwnym kierunku. Zestawienie bohaterek w pary okazało się strzałem w dziesiątkę, bo dzięki temu możemy je lepiej poznać i przyjrzeć się łączącym ich relacjom. Szczególnie połączenie wyszczekanej Mac i silnej KJ wypada rewelacyjnie. Zresztą większość wydarzeń skupia się według dziewczyny z kijem hokejowym, która okazuje się być najciekawszą postacią (chociaż Tiffany nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa).
Ilustracje Cliffa Chianga nadal czarują nietypowym doborem kolorów i kreską rodem z lat 80-tych. To one tworzą cały klimat i odurzają czytelnika nostalgią. Jako całość tom wypada znakomicie. Już nie mogę doczekać się kontynuacji!
♥ ♥ ♥
Brian K. Vaughan, Cliff Chiang, Paper Girls 3, tłum. Bartosz Sztybor, wyd. Non Stop Comics, Katowice 2018.
Komentarze
Prześlij komentarz