Honor cenniejszy niż życie, czyli „Honor. Opowieść ojca, który zabił własną córkę” Lene Wold

Ostatnio chodzą za mną same trudne lektury. Ciężkie moralnie, niejednoznaczne, smutne, ale też bardzo dobre i na długo zapadające w pamięć. Jedną z nich jest „Honor. Opowieść ojca, który zabił własną córkę” autorstwa norweskiej dziennikarki Lene Wold.


Ta historia, jak wiele innych, zaczyna się od miłości. Zakochana Amina niemal pijana ze szczęścia planuje swój ślub. Pewnego dnia dziewczyna odkrywa, że jej starsza siostra również z kimś się spotyka. Problem w tym, że Aisza jest zakochana w nowej przyjaciółce. Amina przypadkowo staje się świadkiem ich pocałunku, a tym samym na jej ramiona spada ogromne brzemię. Wychowana w konserwatywnym środowisku dziewczyna wie, jakie konsekwencje może mieć związek Aiszy, ale tak naprawdę nie wierzy w to, że jej dobry i nowoczesny ojciec mógłby skrzywdzić którąś ze swych córek. A jednak z czasem oczekiwania społeczne okazują się dla Rahmana zbyt ciężkie. Dochodzi do tragedii, która na zawsze zmieni życie Aminy i jej rodziny.

Nie mieści mi się w głowie, że XXI wieku wciąż istnieje coś takiego jak zabójstwa honorowe, a męska duma skłania kogokolwiek do podniesienia ręki na najbliższe kobiety. Na matki, żony, córki, siostry. Powodem może być nie tylko zdrada małżeńska, seks przedmałżeński czy homoseksualne skłonności kobiety, ale też gwałt. I to, że ofiara często jest jeszcze dziewczynką nie ma znaczenia, bo surowa obyczajowość Jordańczyków każe patrzeć na nią jak na cudzołożnicę, która splamiła honor swojej rodziny. A ten można odzyskać tylko poprzez zabójstwo tej, która przynosi hańbę. Jeżeli kobieta, której grozi śmierć zwróci się o pomoc policji, najpewniej zostanie zamknięta na wiele lat w więzieniu, a w najlepszym wypadku będzie musiała uciekać i do końca życia ukrywać się pod zmienioną tożsamością. Dla jej własnego dobra, „dla ochrony” przed tymi, którzy chcą ją skrzywdzić. Do domu już nigdy nie wróci, a oprawcy z jej rodziny nadal będą cieszyć się wolnością. 
 

Historię Aiszy i Aminy czyta się jak najlepszą powieść kryminalno-sensacyjną. Zwroty akcji wprawiają w osłupienie, emocje sięgają zenitu, a kolejne rozdziały pozostawiają czytelnika z opadniętą szczęką. Aż trudno uwierzyć, że opowieść o dwóch siostrach nie jest wytworem wyobraźni autorki, ale wydarzyła się naprawdę. Lene Wold wykonała kawał świetnej, reporterskiej roboty. Rozmawiała z kobietami, organizacjami, przedstawicielami władz różnego szczebla, a nawet dotarła do Aminy i jej ojca. Zaangażowała się osobiście w opowiadaną przez siebie historię, ale jej emocje, choć obecne w tekście, nie zasłaniają istoty problemu, a jedynie pokazują jak trudnego zadania się podjęła i ilu niebezpieczeństwom musiała stawić czoła.
„Jego historia sprawia, że niełatwo nienawidzić go bez reszty. Sposób, w jaki ją opowiada, powoduje, że pragnę go zrozumieć, znaleźć jakieś wytłumaczenie, co niekoniecznie oznacza usprawiedliwienie tego, co zrobił.”
„Honor. Opowieść ojca, który zabił własną córkę” to jeden z najlepszych reportaży jaki czytałam w ostatnich miesiącach. Lene Wold próbuje zrozumieć świat, w którym honor ma większą wartość niż ludzkie życie. Pyta o to, co kieruje przyzwoitym człowiekiem, który decyduje się ponieść rękę na własne córki i jak można żyć po czymś takim. Wali głową w mur obojętności i pokazuje jak niską pozycję mają kobiety w bardzo konserwatywnym, patriarchalnym społeczeństwie. Historię Aminy roztrząsa się jeszcze na długo po lekturze. Polecam każdemu.

♥♥♥
Lene Wold, Honor. Opowieść ojca, który zabił własną córkę, tłum. Mariusz Kalinowski, wyd. Czarne, Wołowiec 2020. 
 

Komentarze

„Znam więcej książek niż ludzi i jest mi z tym dobrze”. - Andrzej Stasiuk-