Tylko dla ludzi o mocnych nerwach, czyli „Ciemność i partnerzy” Sigitasa Parulskisa
Na okładce powieści „Ciemność i partnerzy” Sigitasa Parulskisa wydawca powinien umieścić naklejkę o treści „Tylko dla ludzi o mocnych nerwach”. Może wtedy czytelnik miałby choć cień szansy, żeby przygotować się na szok, który zafunduje mu litewski pisarz.
Litwa, rok 1941. Vincentas jest człowiekiem tak nijakim i nie wyróżniającym się z tłumu, że w innych okolicznościach pewnie przeszedłby przez życie niepostrzeżenie. Jednak trwa wojna, która wywraca porządek świata na drugą stronę. Mężczyzna wpada w pułapkę, wszystko wskazuje na to, że jeszcze tylko chwila i on również stanie się ofiarą wojennej zawieruchy. Z opresji ratuje go aparat zawieszony na szyi i kaprys oficera SS. Przyparty do muru Vincentas zawiera pakt z dbałem. W zamian za swoje życie i bezpieczeństwo swojej żydowskiej kochanki (jakim cudem udało mu się ją zbałamucić, nadal nie rozumiem) zgadza się dołączyć do nazistowskiego szwadronu zajmującego się masowymi egzekucjami Żydów. Bohater ma być odpowiedzialny tylko za fotografowanie zbrodni, jednak Niemiec stawia mu jeden warunek – zdjęcia mają być artystycznie piękne.
„Im dłużej ze sobą byli, tym bardziej się o tym przekonywał – najmniej wiemy o naszych najbliższych. Ludzie, z którymi żyjemy, przenikają w nas jak zapach i stopniowo przestajemy ten zapach rozróżniać, mylimy go z własnym zapachem. Dopiero potem, kiedy coś się stanie, nagły wypadek, nieszczęście czy po prostu coś nieprzyjemnego, uświadamiamy sobie, że tak naprawdę nic nie wiemy o człowieku, z którym dzielimy łoże.”
Powieść Sigitasa Parulskisa mocno mną wstrząsnęła. Były takie momenty, kiedy chciałam czytać z zamkniętymi oczami, żeby oszczędzić sobie brutalnych obrazów. Niektórych scen już nigdy nie wyrzucę z pamięci i chyba nawet żałuję, że mogłam je zobaczyć. A jednak poetycka narracja Litwina wciąga, hipnotyzuje i przyciąga czytelnika. Nawet wtedy, kiedy obrzydzenie ściska gardło, trudno odłożyć książki na półkę i przejść nad nią do porządku dziennego. Bo krew się już polała, masowe groby zostały wykopane, a ludzie ludziom zgotowali najgorszy los. W swojej powieści Parulskis wyciągnął na wierzch jedne z najciemniejszych kart litewskiej historii i w prowokujący sposób opowiedział o tym jak Litwini w komitywie z nazistami wymordowali 94% swoich żydowskich sąsiadów.
„Tutaj, nad dołem wypełnionym ciałami pomordowanych Żydów, Vincentas poczuł, że zdradził Judytę. Nigdy nie powie jej prawdy o tym, w co się wpakował. Nie starczy mu odwagi. I zawsze będzie czuł się winny. Choć sam nie zabijał. Był tylko obserwatorem. Podobnie jak tamten, ten Drugi. Wisi na krzyżu i przygląda się niegodziwościom popełnianym w Jego imieniu. Dobra wymówka: zrobiłbym coś, ale ręce mam przybite. Gwoździami winy do słupa hańby.”
„Ciemność i partnerzy” to powieść skandaliczna, czuła i okrutna jednocześnie. Momentami zbyt kontrastowa i łopatologiczna. Brakuje u Parulskisa momentów pomiędzy. Szarości, która pozwoliłaby na zwykłe życie i oglądanie codzienności z perspektywy przeciętnego człowieka. Bo albo stajemy się świadkami bezwzględnego okrucieństwa, albo ocieramy kapiące łezki wzruszenia i wznosimy się na wyżyny miłosnych uczuć. To rozedrganie emocjonalne jest wyczerpujące, a słabsze momenty w tekście stają się jeszcze bardziej wyraźne. Mogłabym je wszystkie wytknąć Parulskisowi. Nawet miałabym taką ochotę, tylko po co? Skoro od ponad dwóch tygodni nie mogę przestać myśleć o jego powieści.
„Odejść do wieczności. Przed chwilą się kochali, więc teraz zabrzmiało to dla Vincentasa absurdalnie. Donikąd nie trzeba odchodzić, wszystko, co przyjemne, jest tutaj. Niestety, wszystko, co nieprzyjemne, też. Fakt, że w tym życiu człowiek nieustannie styka się ze świństwem, jest chyba najlepszym dowodem na to, że z doznanych na tym świecie przyjemności nie będzie musiał się rozliczać gdzieś tam, w zaświatach. Ze wszystkiego jesteśmy rozliczani już tu, na ziemi. I to surowo.”
♥♥♥
Sigitas Parulskis, Ciemność i partnerzy (tyt. oryg. Tamsa ir partneriai), tłum. Izabela Korybut-Daszkiewicz, wyd. Czarne, Wołowiec 2020.
Komentarze
Prześlij komentarz