Eseje o ludziach, czyli „Książka o śmieciach” Stanisława Łubieńskiego
Staszek Łubieński każdy temat potrafi zamienić w złoto. Tak było przy okazji fenomenalnych esejów zawartych w tomiku „Dwanaście srok za ogon”, tak też jest w przypadku śmieci. Ptaki są urodziwe i fascynujące, dlatego łatwo się nimi zachwycić. Za to śmieci powinny brzydzić i odpychać, a u Łubieńskiego fascynują nie mniej niż skrzydlate piękności. Oczywiście zdziwienie odpadkami rożni się od fascynacją przyrodą, ale efekt „Książki o śmieciach” jest tylko jeden – po lekturze zaczynasz je dostrzegać i już nie potrafisz przejść obok nich obojętnie.
Tytuł jednoznacznie wskazuje jaka jest tematyka najnowszej książki Łubieńskiego. Ale pod warstwą śmieci znajduje się przede wszystkim opowieść o nas – ludziach. Naszych codziennych dylematach, wyborach, postawach, przyzwyczajeniach. Punktem wyjściowym każdego eseju z „Książki o śmieciach” staje się konkretny śmieć znaleziony w konkretnym czasie i miejscu. To taki punkt zapalny, który uruchamia całą sieć domysłów, poszukiwań, wniosków i wyjątkowo trafnych spostrzeżeń. Teksty Staszka Łubieńskiego są błyskotliwe, nasycone humanistyczną wrażliwością i czułością do świata, natury, zwierząt, a szczególności ptaków. Stawka jest wysoka, bo chodzi przecież o świat, przyrodę i życie samo w sobie, ale autorowi nie brakuje wyrozumiałości dla ludzkich słabości. Będąc eko właściwie przez cały czas trzeba być czujnym, bo wystarczy moment rozproszenia, a już niesiemy zakupy w jednorazowej siatce, niepotrzebnie lejemy za dużo wody, zapominamy zgasić światło. Nabieramy się na nowinki z odpowiednią etykietką, która ma uspokajać sumienie, dręczeni nerwicą ekologiczną niemal bez przerwy krążymy w spirali konsumpcjonizmu. Ta, ładnie nazwana przez autora, nerwica ekologiczna to coś, co towarzyszy mi każdego dnia. I choć ten osobisty, bardzo autoironiczny esej jest przezabawny, to jednak śmiech grzęźnie w gardle, bo stojąc na skraju katastrofy ciężko patrzeć z optymizmem w przyszłość.
Łubieński pisze z perspektywy laika, który dokonał odkrycia, zafiksował się na jego punkcie i teraz już nie może żyć w spokoju. Cały czas grzebie (czasem dosłownie), szpera i chce wiedzieć coraz więcej. Później w prosty sposób dzieli się zdobytymi informacjami, mnoży wątpliwości, zaraża ciekawością. Jest przy tym cholernie skuteczny, bo widząc papierek na chodniku jakoś tak wstyd przed Stachem, żeby go nie podnieść, a codzienną segregację czytelnik obiera sobie za punkt honoru. I dobrze, bo dzięki takim ludziom i takim książkom świat staje się odrobinę lepszy. Obyśmy tylko nie schrzanili sprawy do końca i opamiętali się w odpowiednim momencie. Tego sobie i Państwu życzę.
♥ ♥ ♥
Stanisław Łubieński, Książka o śmieciach, wyd. Agora, Warszawa 2020.
Komentarze
Prześlij komentarz