Poruszająca autobiografia popularnej aktorki, czyli „Intymnie” Demi Moore (recenzja przedpremierowa)
Była piękna tym rodzajem dziewczęcej urody, który onieśmiela i zapiera dech w piersi. Zarabiała miliony, miała świat u swych stóp, wspaniałego mężczyznę u boku i trzy ukochane córki. Później wszystko zaczęło się sypać. Skandale, plotki, paparazzi na każdym koku. Rozpacz i samotność. O tym jaką cenę zapłaciła za sukces, z czym musiała się mierzyć od dzieciństwa, nie wiedział nikt. Demi Moore – obiekt podziwu, pożądania, zazdrości. Kobieta silna i jednocześnie bezbronna, złożona z marzeń, sukcesów, kompleksów, zranień. Oto jej historia.
W swojej autobiografii trafnie zatytułowanej „Intymnie” Demi Moore dzieli się historią swojego życia. Mocnym, pewnym głosem, ale na własnych warunkach, odsłania tylko tyle, ile chce, perfekcyjnie ważąc proporcje między życiem prywatnym, a rozwojem kariery filmowej. Jej gwiazda rozbłysła wraz z niezapomnianą rolą Molly w filmie „Uwierz w ducha”, a scena z kołem garncarskim jest jedną z najpiękniejszych w historii kina. Później było już tylko lepiej. Demi była na szczycie popularności, grała w najlepszych filmach, zarabiała miliony, wybierała role trudne, niejednoznaczne i w jakiś sposób przełomowe. „Niemoralna propozycja”, „Gdyby te ściany mogły mówić”, „Striptiz” czy „G.I. Jane” (ten film z Demi lubię najbardziej) to tylko kilka tytułów, które do tej pory wzbudzają emocje i zmuszają widza do myślenia, a nawet przewartościowania swojego światopoglądu. Prywatnie rozkwitała jako żona i matka u boku Bruce’a Willisa. Jej życie przypominało bajkę. Ale tylko na zewnątrz, bo od środka wszystko wyglądało zupełnie inaczej.
Demi z rozbrajającą szczerością opowiada o trudnym dzieciństwie z toksycznymi rodzicami, którzy toczyli wieczne wojny. O matce, która zwiodła na całej linii i teroryzowała rodzinę samobójstwami, o gwałcie, który przeżyła jako nastolatka, o trudnych relacjach z mężczyznami i poszukiwaniu szczęścia. O uzależnieniu od alkoholu i narkotyków, problemach z samoakceptacją, o latach walki z własnym ciałem, o stracie czwartej córki w wyniku poronienia. Ale też o miłości, przebaczeniu i pogodzeniu z sobą i najbliższymi. Dużo w tej historii trudnych emocji, wstrząsających wspomnień i momentów przyprawiających o gęsią skórkę. A jednak Demi Moore nie użala się nad sobą, nie rzuca oskarżeń, patrzy na siebie i innych łagodnie i z czułością. Mimo tragedii, z którymi musiała się mierzyć, z wdzięcznością opowiada o ludziach, którzy dali jej szansę, otoczyli opieką i złapali, kiedy spadała w dół.
„Intymnie” to autobiografia napisana na poziomie i wyczuciem. Wyważona, spokojna narracja szalenie wciąga i nie nudzi nadmiarem szczegółów, a przy tym kryje w sobie mnóstwo emocji i prowadzi do ogólnożyciowych wniosków. Bo znajdziemy tutaj nie tylko opowieść znanej aktorki o jej drodze do sławy, ale też historię zwykłej dziewczyny, a później kobiety, której los nie oszczędzał. Momentami Demi szła przez piekło, dotykała dna, ale też szybowała pod niebiosa. Ilość pieniędzy, blichtr i splendor nie mają tu żadnego znaczenia, bo nawet za perfekcyjnie śnieżnobiałym uśmiechem może kryć się dramat człowieka. A historia Demi Moore jest tego najlepszym przykładem. W jej opowieści najbardziej ujęło mnie to, w jaki sposób aktorka wypowiada się o innych ludziach. Nawet o byłych partnerach, którzy łamali jej serce mówi z szacunkiem, nie obwinia ich o całe zło, a także wylicza swoje błędy, które miały wpływ na rozstanie. Prawdziwa kobieta z klasą. Taka też jest jej książka, serdecznie polecam.
PS
Autobiografia Demi Moore będzie miała swoją premierę 30 września. Gwarantuję, jest na co czekać.
♥ ♥ ♥
Demi Moore, Intymnie (tyt. oryg. Inside out), tłum. Dariusz Żukowski, wyd. Agora, Warszawa 2020.
Komentarze
Prześlij komentarz