Łubieńscy. Portret rodziny z czasów wielkości, czyli błyskotliwa opowieść rodzinna


Bez wątpienia Łubieńscy potrafią pisać. Mają tę iskrę bożą, polot i talent, który najwyraźniej płynie w ich krwi od pokoleń. A przynajmniej tak można wywnioskować po lekturze tomiska „Łubieńscy. Portret rodziny z czasów wielkości” pióra Macieja Łubieńskiego, syna Tomasza i brata Stanisława.


Maciej Łubieński staje oko w oko ze swoimi przodkami, żeby opowiedzieć historię ich burzliwych losów. Wybiera kilka najbardziej charakterystycznych postaci, które stają się punktem zaczepienia. Jak choćby biskupi z epoki Wazów - Maciej i Stanisław, rodzeni bracia, albo Feliks – minister sprawiedliwości i jego żona Tekla, dramatopisarka, czy Cecylia – siostra zakonna i przełożona urszulanek, postać tak szalenie ciekawa, że powinna o niej powstać osobna książka. Zresztą nie tylko o niej, bo oni wszyscy są tak nietuzinkowi i osobliwi, że można by zapełnić o nich setki stron. Do tego całe tło opowieści, a w tym przypadku pozostali członkowie szlacheckiego rodu, a także hulająca historia polski, mająca znaczący wpływ na naszych bohaterów i są równie istotne, co wyróżnieni Łubieńscy.

„Łubieńscy. Portret rodziny z czasów wielkości” to książka bezpretensjonalnie wspaniała i porywająca. Napisana z klasą i czułością, doprawiona szczyptą ironii i dowcipu. Maciej jest świetnym gawędziarzem, łączy przeszłość z teraźniejszością, odnosi się do minionego wspominając trochę o sobie, zawsze z żartem i dystansem. Trochę się kryguje, powtarza, że tą książkę powinien napisać jego ojciec. Z całym szacunkiem, ale nie powinien. Jestem przekonana, że ta opowieść czekała właśnie na niego. Łubieński zasłania się humorem, ale jego rodzinna saga jest napisana całkiem serio. Z błyskiem i uśmiechem, ale też dystansem do poczynań swoich przodków. Autor nie ukrywa przywar swoich bohaterów, nie stara się ich wybielić, ale też nie jest przesadnie surowy. U podstaw jego gawędziarskiej opowieści stoi przede wszystkim solidny fundament historyczny. Dlatego pisarz nie przeinacza faktów, nie próbuje koloryzować przeszłości. Po prostu robi to, co wychodzi mu najlepiej – opowiada.

Maciej Łubieński podjął się trudnego zadania, bo opowiedzieć o ludziach pokrytych już historycznym kurzem, żeby inni, niespowinowaceni, chcieli to przeczytać, zdaje się nieco szalonym i ryzykownym pomysłem. A jednak wszystko tutaj zagrało - oryginalni bohaterowie, ich szalone perypetie i zaangażowanie w aktualną dla nich historię Polski, a przede wszystkim błyskotliwe pióro autora, które ożywiło tamten świat. Łubieński pozwala czytelnikowi poczuć się członkiem rodziny, zagubionym krewnym, kimś bliskim, na kogo się czeka i kogo chce się serdecznie ugościć w rodzinnym dworku. Czarująca osobowość autora działa, a jego błyskotliwy talent rozkwita w pełnej krasie, dlatego „Łubieńskich” czyta się jednym tchem. Wyborna lektura, będąca wybitnym połączeniem literatury pięknej z literaturą faktu.

♥ ♥ ♥
Maciej Łubieński, Łubieńscy. Portret rodziny z czasów wielkości, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2020.

Komentarze

„Znam więcej książek niż ludzi i jest mi z tym dobrze”. - Andrzej Stasiuk-