Zapiski Ernesta Brylla, czyli tkliwość dnia codziennego
Wyrosłam w duchu poezji romantycznej. Później był zachwyt księdzem Twardowskim, Skamandrytami z Tuwimem na czele, aż w końcu miłość totalna do poezji Zbigniewa Herberta. To oni najbardziej ukształtowali moją liryczną wrażliwość, dlatego w wierszach szukam echa poetyckiej melodii, którą znam. Poezja Ernesta Brylla tak bardzo nie przystaje do tego co znam najlepiej, że lektura tomu „Zapiski. Wiersze publikowane w latach 1958-1996” okazała się jednym wielkim zaskoczeniem i wyzwaniem.
Wszystko co połamane, wydeptane do ziemi
Jeszcze się podniesie, jeszcze zazieleni
I staniemy zdziwieni, cali ukwieceni
Czekając ptaków - żeby przyleciały
Żeby siadały na nas i śpiewały
Nie wiedząc i nie czując w tym radosnym cudzie
Żeśmy nie ciepłe drzewa, ale krwawi ludzie...
Pierwszy raz spotkałam Ernesta Brylla przy okazji publikacji "Duchy poetów", która jest zapiskiem rozmów poety z muzykiem Marcinem Styczniem. Spodobało mi się to, co Bryll mówił o kolegach po piórze, szukałam wierszy, ale nie było ich zbyt wiele. Dlatego cieszy mnie to nowe, imponujące wydanie, a raczej fakt, że to dopiero pierwszy tom. Układ klasyczny, chronologiczny, pozwala obserwować rozwój poety, patrzeć na zmieniający się świat jego oczami, dotykać podobnych emocji, oburzeń i wzruszeń. A tych jest tu mnóstwo. Jego Poezja jest naturalistyczna, pozbawiona pudru i upiększających metafor. Czasami poeta mówi bardzo wprost, używając mocnych, konkretnych słów. Choćby te wersy:
Śledzę czy mam już gębę podobną do rzyci
I krem wklepuję w skórę. Aż się zarumieni...
Nazwijcie to naiwnością, ale mnie to szokuje, bo rozmija się z moim myśleniem o poezji. Nie szukam podobnych przeżyć lirycznych, więc gdy na nie trafiam, to zawsze mocno je odbieram.
Śledzę czy mam już gębę podobną do rzyci
I krem wklepuję w skórę. Aż się zarumieni...
Nazwijcie to naiwnością, ale mnie to szokuje, bo rozmija się z moim myśleniem o poezji. Nie szukam podobnych przeżyć lirycznych, więc gdy na nie trafiam, to zawsze mocno je odbieram.
Skąd to zmęczenie w nas każdego rana
Jakby każda noc była nie przespana
Skąd twarze takie szare, skąd oczy takie stare
Czemu gonimy tacy zadyszani,
Jakby się nam ta ziemia chwiała pod stopami
I skąd to, że nie wiemy, dokąd tak biegniemy.
Stąd ten krzyk - szybciej, szybciej. Inaczej padniemy...
Mocny wrażeń w poezji Brylla nie brakuje. Ale jest tu przede wszystkim uważność na drugiego człowieka, poszukiwanie wiary, szamotanina dnia codziennego, dylematy zwykłego człowieka, który chce jak najlepiej, a wychodzi jak zawsze. I tak wiersze nawet sprzed +/- 40 lat wciąż nie tracą na aktualności, dotykają wnętrza, zmuszają do zadumy i celnie podsumowują ludzką egzystencję. Zadziwia mnie ta poezja i to, że jest tak inna od wierszy, które lubię najbardziej, a jednak tak bardzo mi się podoba.
Cudny jest sposób wydania tego tomu. Miła dla oka biało-niebieska szata graficzna, drobne, nieprzesadzone zdobienia, okładka na pozór trochę brudna, a przez to oswojona, domowa, jakby książka od dawna leżała na półce i wrosła w codzienny pejzaż.
Cudny jest sposób wydania tego tomu. Miła dla oka biało-niebieska szata graficzna, drobne, nieprzesadzone zdobienia, okładka na pozór trochę brudna, a przez to oswojona, domowa, jakby książka od dawna leżała na półce i wrosła w codzienny pejzaż.
I chociaż mam, co chciałem, czuję opuszczenie
Ja się modlę, jak gdybym darł palcami ziemię
Ale jałowe, puste moje pole
Jak gdyby chleba brakło na mym stole
Ja się modlę, jak gdybym darł palcami ziemię
I wygrzebywał z ziemi kamień za kamieniem.
♥ ♥ ♥
Ernest Bryll, Zapiski. Wiersze publikowane w latach 1958-1996, Edycja Świętego Pawła, Częstochowa 2021.
Komentarze
Prześlij komentarz