„Braciszek” Clary Dupont-Monod, czyli dzieciństwo w cieniu niepełnosprawnego dziecka
Kafka twierdził, że: „powinniśmy czytać tylko ten rodzaj książek, które nas ranią i przeszywają (…) Potrzebujemy książek, które wpływają na nas jak katastrofa, które głęboko nas zasmucają, jak śmierć kogoś, kogo kochaliśmy bardziej niż siebie samych, jak wygnanie go do lasu z dala od kogokolwiek, jak samobójstwo. Książka musi być siekierą dla zamarzniętego morza wewnątrz nas”. Właśnie taką powieścią jest „Braciszek” Clary Dupont-Monod.
W pewnej zwyczajnej rodzinie przychodzi na świat trzecie dziecko. Początkowa radość szybko gaśnie, kiedy okazuje się, że z chłopczykiem coś jest nie tak. Słowa lekarza brzmią jak wyrok – „(…) u takich dzieci przewidywalna długość życia wynosi niecałe trzy lata”. Rodzice muszą spiąć się w sobie, sięgnąć do pokładów dzielności, na nowo zorganizować życie. Ale to nie jest powieść o nich. Ich zmagania są gdzieś w tle, a niepokój czai się przez cały czas pod skórą. W „Braciszku” francuska pisarka skupia się na pozostałych dzieciach, które są w tej rodzinie.
„Brat i siostra nie zrozumieli wszystkiego, może tylko to, że jakaś niszczycielska siła, której jeszcze nie nazwali smutkiem, wepchnęła ich w świat odcięty od świata. Do miejsca, gdzie miała zostać zraniona ich dziecięca wrażliwość, a nie było nikogo kto by im pomógł. Skończyła się piękna niewinność. Byli sami wśród strzępów swojego rozerwanego kokonu”.
Trzy rozdziały to trzy punkty widzenia tej samej opowieści. Starszego Brata, Młodszej Siostry i Najmłodszego. Świadków i uczestników tragedii, która przydarza się rodzinie. Dzieci muszą odnaleźć się w nowej sytuacji, każde z nich po swojemu. Zgodnie z własną wrażliwością oraz kolejnością urodzenia, która nie pozostaje bez znaczenia. Ale czy można wciąż być dzieckiem pozostając w cieniu Braciszka? Istotki tak mało dającej o sobie znać, a tak bardzo niszczącej dotychczasowe życie, beztroskę i wypracowane szczęście? Brak perspektywy rodziców prowokuje galop myśli. Czy wiedzą, czy widzą co dzieje się z ich dziećmi? Czy w swoim własnym zranieniu nie są zbyt obojętni na zdrowe dzieci? A może ich oczekiwania co do rodzeństwa są zbyt duże? Narratorzy, czyli ogrodowe kamienie nie dają jasnej odpowiedzi. Z ust dzieci również nie pada jawne oskarżenie. Są tylko poszlaki, pojedyncze zdania, spojrzenia i nieporadne reakcje.⠀
Przeczytałam „Braciszka” z gulą w gardle i drżącym sercem. Roztrząsałam pojedyncze zdania, tonęłam w ich głębi, przykładałam je do własnych myśli i uczuć, szukałam echa moich matczynych doświadczeń. Gdyby nie okruchy ciepła, iskry humoru, drobne momenty dobra i bliskości, obecność babci, ta powieść byłaby nie do zniesienia. Pierwsza część okazała się dla mnie najlepsza, najbardziej przygniatająca i emocjonalna. A także najbardziej bolesna, bo mam przeczucie graniczące z pewnością, że w podobnej sytuacji ja też byłabym Starszym Bratem. Zamkniętym w sobie i osobnym, szalejącym z rozpaczy i ułożonym na zewnątrz pod pozorem spokoju. Bo łatwiej budować mur ze zmurszałych kamieni niż odsłonić zranione serce.
„Dziwny to był widok: w pełni zdrowy dziesięcioletni chłopiec pochylony nad drugim, niepasującym do reszty, choć jeszcze nie dziwacznym: wielkości niemal rocznego dziecka, ale z półotwartymi ustami, bez chęci jakiegokolwiek kontaktu, o ciemnych, błądzących gdzieś oczach. Podobieństwo fizyczne obu było uderzające, ale nikt nie umiałby powiedzieć, dlaczego świadomosć tego podobieństwa przeszywała serce”.
„Braciszek” to przejmująca, naszpikowana emocjami powieść o samotności wśród bliskich i o rodzinie, którą naznacza niepełnosprawność braciszka i starta jaka się z nią wiąże. Clara Dupont-Monod w przenikliwy sposób pokazuje również, że rodzina to coś, co przez cały czas się zmienia, kształtuje, chwieje w posadach albo daje siłę. Można roztrzaskać się na kawałki, zamieść okruchy i nigdy do nich nie wracać, ale można też powoli i z uporem zacząć sklejać kawałeczki, walczyć o kształt, o dotyk i bliskość. Nawet za wszelką cenę. To wszystko o czym pisze francuska pisarka boli pierwotnym bólem związanym z pragnieniem miłości, ale też niesie nadzieję, że nie wszystko stracone, że dopóki się żyje zawsze można coś jeszcze zrobić. Smutna, przeszywająca, ale też przepiękna proza napisana prostym, poetyckim językiem miłości i emocji. Jestem pod ogromnym wrażeniem.
♥ ♥ ♥
Clara Dupont-Monod, Braciszek (tyt. oryg. S'adapter), tłum. Marta Szafrańska-Brandt, wyd. Znak, Kraków 2023.
Komentarze
Prześlij komentarz