Powieść niosąca zniszczenie, czyli „Pod słońcem Turynu” Ivany Dobrakovovej
Okładka w stylu „dziewczyny lubią brąz”. Lato, słońce, beztroska. Ale to tylko pozory, bo "Pod słońcem Turynu" Ivany Dobrakovovej to opowieść, która niesie zniszczenie.
Kristina przeprowadza się z rodziną z Brukseli do Turynu. Nowy dom, nowe szanse i jeszcze wygodniejsze i dostatniejsze życie. Wszystko powinno układać się jak w bajce. Ale to tylko pozory, bo Kristina od dawna jest znudzona swoim życiem, wystudiowanym perfekcjonizmem i wiernym, ale nudnym mężem, z którym nawet do łóżka chodzi zgodnie z niepisanym harmonogramem. Starszy syn już dawno odwrócił się plecami i nie odpowiada na matczyne próby ratowania relacji. Tylko młodszy chłopiec zdaje się jeszcze cieszyć towarzystwem matki. Pewnego dnia Kristina wdaje się w romans z mężem swojej nowej przyjaciółki Olgi. A właściwie zostaje wciągnięta w romans, bo wszystko w życiu Kristiny wygląda tak, jakby działo się bez jej świadomego udziału.
W swojej nowej powieści Dobrakovová pokazuje jak powoli i niezauważalne życie może wymykać się z rąk. Jej powieść nie jest tylko historią romansu znudzonej kury domowej, która wpada w sidła bezwzględnego faceta. To brudna historia o wszystkim co najgorsze w człowieku. I o pozorach, które każdy z nas buduje w swoim życiu. Destrukcyjny romans, upokorzenia, brutalność i zwykłe, szare, ale też wygodne życie Kristiny przeplatają się ze sobą i sprawiają, że teoretycznie łatwo gardzić tą kobietą, która ma wszystko, ale to wszystko, to dla niej za mało. Bo to jednak nie tak, samotność wśród bliskich boli najbardziej i czasem odbiera rozum.
Jest jeszcze druga strona medalu, czyli dobrotliwa Olga i jej trudne, skomplikowane życie. Kontrast i wiszącą w powietrzu tragedia. Coś złego musi się wydarzyć, napięcie rośnie, a finał okazuje się jeszcze straszniejszy niż można by sobie wyobrażać. Nie ma sprawiedliwości, nigdy nie było i nigdy nie będzie, ta mocna pointa zostawia czytelnika z poczuciem bezsilności. I wszystko w tej powieści byłoby spektakularnie wspaniałe, gdyby nie okropnie nudny styl pisarki i jej bezbarwna narracja. Rozumiem wydźwięk całej historii na poziomie intelektualnym i emocjonalnym, ale literacko Dobrakovová zupełnie do mnie nie trafia.
Dla mnie to literatura nudna, a nie piękna. Petra Soukupová też snuje swoje historie prostym i zwykłym językiem, ale jest w tym fenomenalnie olśniewająca, czego o piórze Dobrakovovej powiedzieć nie można. Gdybym nie czytałam wcześniejszej powieści Słowaczki, to mogłabym podejrzewać, że ta mdła narracja jest celowym zabiegiem, żeby uśpić czujność czytelnika, ale nie, "Bellevue" było równie nudne. A szkoda, bo pomysł na fabułę jest genialny, jednak wykonanie nieco kuleje.⠀
♥ ♥ ♥
Ivana Dobrakovová, Pod słońcem Turynu (tyt. oryg. Pod slnkom Turína), tłum. Izabela Zając, Książkowe Klimaty, Wrocław 2023.
Komentarze
Prześlij komentarz