Zachwycające pożegnanie z genialnym pisarzem, czyli „Stella Maris” Cormaca McCarthyego

Alice umrze. Wiemy z pierwszych stron „Pasażera”, że dziewczyna się podda, odpuścić, nie dogada się z życiem. Ale jeszcze nie teraz. Póki co krew i smutek krążą w żyłach tej dziwnej dziewczyny, która pewna, że jej brat stoi na progu śmierci, zgłasza się do szpitala, żeby ukryć się przed światem. Nie ma gdzie iść, tak swoją decyzję tłumaczy lekarzowi przychodzącemu porozmawiać.


„Idę o zakład, że można być szczęśliwym tylko do pewnego stopnia. Zarazem wydaje mi się, że smutek nie ma żadnego dna. Każde kolejne głębsze nieszczęście jest stanem dotychczas niewyobrażalnym. Każde zapowiada, że będzie jeszcze gorzej”.

„Stella Maris” spokojnie mogłaby istnieć bez „Pasażera”. Wszystko czego brakuje w grubszym tomie znajduje się w opowieści Alice. Fabuła ma formę dialogu między główną bohaterką, a lekarzem zatrudnionym w szpitalu dla psychicznie chorych Stella Maris. Forma znana z „Sunset Limited”, choć sama fabuła nie ma aż tak wielkiej siły rażenia jak opowieść Czarnego i Białego. A jednak powieść pozostaje mocnym, konkretnym głosem na temat życia i śmierci, miłości, samotności i decyzji, które podejmujemy w życiu. Spotkania z doktorem to tylko rozmowy, nie żadna terapia. Ostatni moment na zrzucenie balastu z serca. Wiedza o jej przyszłości jest przerażająca i sprawia, że w trakcie lektury aż tchu brakuje na myśl co się stanie. Alice jest fascynująca - piękna i młoda, o genialnym, matematycznym umyśle, początkowo trochę bawi się z doktorem w kotka i myszkę, mówi zasłaniając się różnymi filozofami, jednak z czasem zaczyna odkrywać coraz więcej swoich emocji. 

„Nie było dotąd stulecia tak ponurego jak to. Czy ktoś poważnie myśli, że widzieliśmy już ostatnie jego odsłony? Zarazem co mogą oznaczać problemy świata dla kogoś, kto nie potrafi udźwignąć własnych?”.

Dziewczyna opowiada o swoim ojcu biorącym udział w projekcie Manhattan, o matce przerażonej zdolnościami córki, o babci, która w żaden sposób nie potrafiła przebić pancerza wnuczki, o wizjach towarzyszących jej od małego, a przede wszystkim o wielkiej samotności wśród ukochanych ludzi. Tylko o Bobbym Alice nie chce mówić, ta rana boli zbyt mocno. Zakazana miłość, która nie może się spełnić, bo on za nic w świecie nie pozwoli sobie na utratę kontroli, jest czymś co trzyma Alice na ziemi, ale też tym, co coraz bardziej popycha ją w otchłań. Bo czy można przeżyć życie ze złamanym, niegojącym się sercem? Czy wybitne zdolności, geniusz i wrażliwość wystarczą, żeby chcieć istnieć? Wszystko to psu na budę bez miłości, zdaje się mówić Cormac McCarthy, choć przecież bycie z drugim człowiekiem to najtrudniejsze co można zrobić. Trudna, ale wspaniale poruszająca proza, będąca pięknym podsumowaniem twórczości wybitnego pisarza. 

„Koleżanka powiedziała mi kiedyś, że ci, którzy wybierają miłość niespełnioną, będą trawieni przez nieutulony gniew.
Czujesz gniew?
Nie wiem. Wiem natomiast, że można dowodzić, że wszelki ludzki smutek jest zakorzeniony w poczuciu niesprawiedliwości. I tylko ten smutek nam zostaje, kiedy gniew się wyczerpie i okaże bezsilny”.

♥ ♥ ♥
Cormac McCarthy, Stella Maris (tyt. oryg. Stella Maris), tłum. Robert Sudoł, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2023.

 

 

Komentarze

„Znam więcej książek niż ludzi i jest mi z tym dobrze”. - Andrzej Stasiuk-