Literacki wyrzut sumienia, czyli „Zmęczenie materiału” Marka Šindelki

„Zmęczenie materiału” Marka Šindelki to poruszająca i przeraźliwie smutna opowieść o dwóch chłopcach, którzy po śmierci rodziców chcą odnaleźć swoje miejsca na świecie. Problem w tym, że młodzi są nielegalnymi uchodźcami, którzy w Europie szukają szansy na normalne życie, a znajdują jedynie ból i strach.

„Bie­gnie po mar­twej tra­wie, kru­chych ło­dy­gach. Ani śladu życia. W lu­dziach też życie się wy­pa­li­ło. Ze­psu­ło się od środ­ka i za­mar­ło. Wszyst­ko prze­żar­ła apa­tia”.


Marek Šindelka pięknym, literackim językiem odmalowuje straszny i nieprzyjazny świat, w którym próbują zadomowić się nastoletni chłopcy. Rozdzieleni w trakcie nielegalnego transportu trafiają w rożne miejsca. Teraz mają jedne cel – dotrzeć w umówione miejsce, żeby się odnaleźć. Cała powieść to zapis ich drogi, spotkań z innymi, ukrywania się w obcej, zimnej, surowej, nieprzyjaznej Europie.

Rzeczywistość wykreowana przez Šindelkę przypomina mi tę z „Drogi” Cormaca McCarthy’ego. Bezimienny chłopiec porusza się wbrew wszystkiemu – wykończony, obolały, głodny i zmarznięty. Brnie przez śnieg, szuka schronienia w przypadkowych miejsca, je byle co, unika ludzi, bo wie, że będą dla niego bezpośrednim zagrożeniem. Zupełnie jak ojciec i syn z powieści McCarthy’ego. On też niesie w sercu ledwie tlący się płomyczek nadziei, że gdzieś na północy czeka na niego brat. Natomiast wersja Amira to druga strona tej samej historii, inna, choć nie mniej przerażająca, związana z kontaktem z ludźmi, z nienawiścią i rzadkimi przebłyskami serdeczności.

„W dniu, kiedy to się stało, kiedy na mia­sto, w któ­rym się uro­dził, spa­dły dwie bomby becz­ko­we, zro­zu­miał to strasz­li­we po­wią­za­nie, tę de­spe­ra­cję, z jaką życie trzy­ma się ciała. Wtedy ogar­nę­ło go nie­od­par­te wra­że­nie, że nie ma ni­cze­go, co wy­kra­cza­ło­by poza te­raź­niej­szość, prze­szłość nie ist­nia­ła, przy­szło­ści nie bę­dzie, życie jest za­wsze ab­so­lut­nie prak­tycz­ne, ist­nie­je tylko tu i teraz. Świa­do­mość jest czymś, co kie­ru­je nawet naj­bar­dziej bez­rad­ną sko­ru­pę ciała w bez­piecz­ne miej­sce. Ciało jest ze­sta­wem na­rzę­dzi do prze­trwa­nia”.
Są w powieści Marka Šindelki momenty tak potworne, że serce podchodzi do gardła. Jak historia Palestyńczyka, której odbiór potęgują obecne wydarzenia w Gazie. Jak spotkanie z bandą agresywnych nastolatków, którzy prosto w twarz wykrzykują wszystko to, co mamy do zarzucenia ludziom szukającym u nas swojej szansy. Jak zwierzenia faceta, który dorobił się na jeżdżeniu w miejsca katastrof i działań wojennych. Różne wątki sprowadzone do jednej myśli, że dziwnie i nieprzyjaźnie urządziliśmy ten świat.

„Zmęczenie materiału” to zasmucająca, cicha i kameralna proza, która jest jak wyrzut sumienia. Samuel Beckett pisał, że „ludzkość cała to my, czy nam się podoba, czy nie”. Po przeczytaniu powieści Šindelki nie jestem dumna z tego co zobaczyłam.

♥ ♥ ♥
Marek Šindelka, Zmęczenie materiału (tyt. oryg. Únava materiálu), tłum. Dorota Dobrew, wyd. Afera, Wrocław 2023.

 

Komentarze

„Znam więcej książek niż ludzi i jest mi z tym dobrze”. - Andrzej Stasiuk-