Pochwała zwyczajności, czyli „Witaj, piękna” Ann Napolitano
„Witaj, piękna” to cicha, czarująca opowieść o sile miłości, rodzinie i życiowych perturbacjach. Spokojna, wyważona fabuła otula swoim ciepłem, a perypetie sióstr, ich wybory i konsekwencje podejmowanych decyzji pokazują jak ważna jest bliskość z drugim człowiekiem.
William Waters ucieka z rodzinnego domu na studia. Po śmierci siostry chłopak wychowywał się w cichym i zimnym domu, a on sam wyrósł w przeświadczeniu, że nie zasługuje na miłość. Sytuacja zmienia się, gdy na pierwszym roku poznaje energiczną i ambitną Julię. Razem z piękną dziewczyną w jego życiu pojawia się cala familii Padavano, na czele z trzema młodszymi siostrami Julii. Dziewczyny są niezłączne do czasu, kiedy dopada je dorosłość, a wraz z nią nieuniknione problemy i życiowy chaos.
Nie ma w tej powieści nic nadzwyczajnego ani spektakularnego. Pisarka nierówno rozkłada akcenty, przeskoki czasowe są czasem zbyt duże, a pierwsza połowa okazała się dla mnie dużo ciekawsza niż końcówka. Ale to wszystko nic, bo ostatecznie „Witaj, piękna” szalenie mi się podobała, a po lekturze mam przyjemne poczucie, że właśnie dla opowieści takich jak ta czytam książki. To prawda, że w książce Ann Napolitano nie brakuje wad, ale zalet jest zdecydowanie więcej. Przede wszystkim to piękny hołd oddany zwyczajności i wartościom, które sprawiają, że życie staje się znośne.
William jest potwornie nudnym mężczyzną, bez iskry, bez porywających cech. Jest dobry w tym co robi, ale nie można o nim powiedzieć nic konkretnego. Ale tak naprawdę cóż z tego? Większość z nas nie wyróżnia się niczym szczególnym, choć lubimy myśleć o sobie inaczej. Gdzieś w tle pojawia się Michael Jordan jako wschodząc gwiazda koszykówki, bo wielkość jest, często nawet obok, ale w życiu najczęściej jest tak, że przydarza się komuś innemu. Podobnie bohaterki mają dość pospolite marzenia. Julia chce osiągnąć sukces w pracy, Sylvie kocha książki i pracuje w bibliotece, Cecelia ma artystyczną duszę, ale uznanie lokalnej społeczności w zupełności jej wystarcza, a Emeline spełnia się jako przedszkolanka. Zwykłe, normalne życie, w którym człowiek pragnie zjeść dobry obiad z siostrami, a nie odbierać nagrody w telewizji. Czy to takie dziwne? Czy nie warto o tym opowiadać?
Wzrusza mnie sam tytuł „Witaj, piękna” i wiążąca się z nim postać ojca, będącego postacią, która ma na siostry największy wpływ i jest kompasem wyznaczającym kierunek. Marzyciel zakochany w poezji, jest tym, kto daje córkom silne podstawy, dostrzega ich indywidualne cechy, potrafi dmuchać w skrzydła, nie chcąc niczego dla siebie. A przecież tak łatwo przykleić mu łatkę życiowego nieudacznika, który nie osiągnął w życiu niczego konkretnego. Ann Napolitano pokazuje jego sukces mierzony miarą serca. Podobnie jest z historią miłosną rozgrywającą się na kartach powieści. Uczucie łączące Sylvie i jej ukochanego jest łagodne, pewne, będące tym, co trzyma człowieka na ziemi. Jasne, lubimy czytać o wielkich romansach, szalonych kłótniach kochanków, oszałamiających gestach i wielkich powrotach. Ale kto w życiu zniósłby takie huśtawki emocji? Przecież tak naprawdę szukamy stałości, pewności, że ciepło domowego ogniska nas nie poparzy, ale pozwoli się ogrzać, znaleźć spokój i ukojenie.
„Witaj, piękna” to przyjemna i pełna czułości powieść o zwykłym życiu, z wszystkimi jego cieniami i blaskami. O rodzinie, która daje siłę, ale czasem też dociska do podłogi. O miłości, bez której nie sposób żyć, nawet jeśli trzeba za nią zapłacić najwyższą cenę. W tej powieści właściwie wszystko kręci się wokół miłości. Miłości, która trzyma rodzinę w kupie lub sprawia, że ludzie muszą odejść od siebie, bo dłużej nie mogą na siebie patrzeć. Może to moja nadinterpretacja, ale widzę w losach sióstr Padavano sporo życiowej mądrości, która pozwala uczyć się na błędach, robić swoje, wybaczać i być ponad osobisty żal. Ann Napolitano pokazuje, że czasem trzeba coś poświęcić, a nawet poświęcić siebie i swoją dumę. Schować urazy do kieszeni, być ponad własne zranienia, żeby ktoś inny mógł być szczęśliwy. I nie ma w tym niczego złego. Trudna sztuka wybaczania, to motyw, który w jej powieści podoba mi się najbardziej.
Przepadłam w tej opowieści i bez żadnego problemu odnalazłam się w pragnieniach sióstr Padavano. Przeczytałam „Witaj, piękna” z prawdziwą przyjemnością i choć wiem, że nie jest to powieść wybitna, to wcale nie musi taka być, żeby sprawiać czytelniczą przyjemność. Jest oczarowana tą historią i serdecznie polecam Wam spotkanie z siostrami i nudziarzem Williamem.
♥♥♥
Ann Napolitano, Witaj, piękna (tyt. oryg. Hello Beautiful), tłum. Anna Dobrzańska, wyd. Otwarte, Kraków 2024.
Komentarze
Prześlij komentarz