Słabość do piękna, czyli „Ta żałosna myśl, że nigdy więcej cię nie zobaczę”
Zwabił mnie tytuł. „Ta żałosna myśl, że nigdy więcej cię nie zobaczę”. Przecież to brzmi tak samo jak „Przyjdzie śmierć i będzie miała twoje oczy” Cesare Pavese. Moje ulubione połączenie piękna i rozdzierającego smutku sprawiło, że przeczytałam przedziwną książkę Rosy Montero. Wciąż się zastanawiam czy warto ją polecać, ale chyba warto, skoro nadal nie przestaję o niej myśleć.
Gdzieś w treści Rosa Montero stwierdza: „Zawsze irytowała mnie i doprowadzała do rozpaczy ta ludzka skłonność do okazywania nieuchronnej słabości wobec piękna”. Jest w tej książce dużo pięknych słów, tak jak i rozpaczy, bo punktem wyjścia jest tu dziennik żałobny Marii Skłodowskiej-Curie pisany po tragicznej śmierci jej męża, Pierre’a. Hiszpańska pisarka trafiła na niego przypadkiem, a w słowach Marii odnalazła własne przeżycia. Jej książka to esej pisany emocjami, słowotok o życiu, śmierci, kobietach i całej reszcie. Tekst błyszczący literackimi zdaniami, którymi można się zachłysnąć. To ta piękna część, ta, do której mam słabość. Ale jest też druga, ta przegadana, oburzona, zbulwersowana, sprawiająca, ze przynajmniej kilka razy mam ochotę odłożyć książkę i już do niej nie wracać, bo tak mnie irytuje poglądy i interpretacje autorki.
Rosa Montero przybliża skróconą wersję biografii Marii Skłodowskiej-Curie, opowiada o niej z zachwytem, przykłada żałobne myśli Marii do swoich, odsłaniając najintymniejsze myśli. Ale też przykłada czasy, w których żyła Maria do czasów współczesnych. Rosa nazywa uczoną pionierką niemal w każdej dziadzinie, narzekając na epokę, mężczyzn, powinności rodzinne, skrupuły, wychowanie, ojca. Nie znoszę tego zabiegu, bo nie ma żadnego sensu, minęło sto lat, tego nie da się porównać. Oczywiście feministyczny podtekst tych rozważań jest jasny, słowo maczyzm lub maczystowski wraca regularnie, a Maria i kobiety są ojojane z każdej strony. No chyba, że chodzi o Pierre'a, bo kiedy ten odmawia podwyżki dla służącej i wyrzuca jej, że za mało pracuje, to Montero nazywa to małostkową kłótnią. To już nie maczystwowski świat, ale zwykła nikczemność? Bo nie chodzi o geniuszkę, ale zwykłą służkę? Czyżby jednak obowiązywały podwójne standardy? Ulga dla kogoś, kto umarł tego samego dnia i swoim odejściem złamał żonie serce?
Do tego w tekście pojawiają się hasztagi, właściwie #niewiadomopoco, zupełnie nie rozumiem tej koncepcji, a Montero płynie że swoim słowotokiem i gładko przechodzi od scen z życia noblistki do plastikowych Maryjek, długości kobiecych i męskich palców, albo zwodniczej urody jak w przypadku Jeffreya Dahmera. Albo wyskakuje z takimi kwiatkami: „Patrzę teraz na zdjęcie ich obojga, mniej więcej z tego okresu, i staram się wyobrazić ich sobie w łóżku”. Marię i Piotra. I znów nie wiem po co.⠀
A później zaglądam na koniec do dziennika Marii, albo wracam do Montero i znajduję fragment, jak choćby ten:⠀
„Sztuka ogólnie, a literatura w szczególności jest potężną bronią przeciwko Złu i Bólowi. Powieści ich nie pokonują (są niepokonane), ale pocieszają nas w trwodze. Po pierwsze dlatego, że nas łączą z resztą ludzkości: literatura sprawia, że stanowimy część wszystkiego i, w tym wszystkim, ból indywidualny zdaje się boleć odrobinę mniej. Ponadto jednak magia działa, bo kiedy cierpienie łamie kręgosłup, sztuka potrafi zmienić tę brzydką i brudną krzywdę w coś pięknego”.⠀I wiem, że długo o tej książce nie zapomnę. Rosa Montero zirytowała mnie wielokrotnie, ale mimo wszystko jestem rada, że przeczytałam ten tytuł. Dzięki niej na pewno sięgnę po biografię Marii Skłodowskiej-Curie, a do zaznaczonych fragmentów będę wracać wielokrotnie, szukając pocieszenia w trudnych momentach. Bo tak działa literatura.
♥ ♥ ♥
Rosa Montero, Ta żałosna myśl, że nigdy więcej cię nie zobaczę (tyt. oryg. La ridícula idea de no volver a verte), wyd. Wyszukane, Warszawa 2023.
Komentarze
Prześlij komentarz