Czytelnicze podsumowanie, czyli 12 książek na 12 miesięcy 2024 r.
Z powodu braku innych zainteresowań, jak co roku czytałam dużo i często. Miałam małe zastoje, które jednak nie trwały zbyt długo. Wybrzydzałam i kręciłam nosem, ale jakoś mniej niż w latach ubiegłych, bo o dziwo wiedziałam czego chcę i sięgałam po przemyślane tytuły. Finalnie ustukałam 126 różnych krótszych bądź dłuższych książek, co oczywiście nie ma żadnego znaczenia, ale też trochę ma, bo lubię prowadzić te moje statystyki i porównywać swoją czytelniczą formę na przestrzeni lat.
W 2024 r. w większości przeczytałam same dobre i bardzo dobre książki, ale trafiło się też parę miałkich bzdur (z tego miejsca serdecznie pozdrawiam pana Remigiusza Mroza), a kila tytułów porzuciłam bez żalu, bo szkoda było tracić czas. Po raz pierwszy w życiu wróciłam do serii o Harrym Potterze, którą przez pół roku czytałam synowi na głos. Ufff, to było wymagające, ale wielce satysfakcjonujące przeżycie, które pozwoliło mi na nowo uszeregować ulubione tytuły w kolejności od najlepszych do najgorszych. Co widziałam w „Więźniu Azkabanu”? Nie potrafię powiedzieć, bo rozczarowałam się, że ta część jest tak bardzo dla dzieci, jakoś zupełnie inaczej ją zapamiętałam. Co nie zmienia faktu, że cała seria mocno szarpnęła mnie za serducho i było mi autentycznie żal, że to już koniec.
Ale wracając do tematu, bo o Harrym mogłabym rozprawiać godzinami... Literatura piękna, jeden tom poetycki, dwie powieści dla dzieciaków i książki z duszą dotykające kwestii wiary, ale jednocześnie ocierające się o literaturę faktu – tak wygląda zestawienie dwunastu wyróżnionych książek, które w 2024 r. (co nie znaczy, że były to same nowości) zrobiły na mnie największe wrażenie i w jakiś szczególny sposób zapadły w serduszko.
1. „Polak”J.M. Coetzee'go – za najpiękniejsze pierwsze zdanie oraz poruszającą opowieść o świecie, w którym nie brakuje nam niczego, poza prawdziwą miłością.
2. „Raz, dwa, trzy, cztery. Beatlesi i ich czas” Craiga Browna – za najlepszą na świecie książkę o The Beatles, humor, reporterskie pióro, dociekliwy umysł i świeże spojrzenie oraz całe mnóstwo emocji.
3. „Budowałam barykadę” Anny Świrszczyńskiej – za reporterską poezję bez bohaterstwa i fałszywej martyrologii.
4. „37 scen z życia ks. Jerzego Popiełuszki” Pawła Kęski – za wspomnienia, wzruszenia i znaki, które dopiero po czasie nabierają znaczenia. I za płynące prosto z serca modlitwy.
5. „Panie, ratuj” Marty Przybyły – za mocne i szczere do bólu świadectwo o Miłości, która nadaje życiu sens i ma moc uleczenia nawet najbardziej poranionej duszy.
6. „Okruszki” Magdaleny Mikulskiej i Aliny Wojsław – za ogrom emocji i pewność, że nawet w obliczu najgorszego liczy się tylko miłość, która pomaga przetrwać i dźwiga do życia.
7. „Romans prowincjonalny i inne historie” Kornela Filipowicza – za tom opowiadań złożonych z uderzeń serca oraz piękny styl, nad którym unosi się warstwa melancholijnego kurzu.
8. „Powiedzmy, że Piontek” Szczepana Twardocha – za Erwina, moją bratnią duszę, miłość do morza oraz lekkość, której się po panu Szczepanie nie spodziewałam,
9. „Kończy się czas” Sarah Crossan – za historię wyciskającą łzy z oczu i przenikliwą opowieść o miłości, rodzinie, winie i karze śmierci, która nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem.
10. „Harry Potter i Książę Półkrwi” J. K. Rowling – za powrót do czasów dzieciństwa, zapach nostalgii, rozbuchaną wyobraźnię, niesamowitą przygodę i Severusa Snapea.
11. „Strużki” Marii Halber – za dziewczyńską przyjaźń, w której zobaczyłam własne odbicie, bolesne dojrzewanie i samotność w dorosłości.
12. „A pamiętasz, mamo?” Kateryny Babkiny – za straszliwie bolesną powieść o stracie, nowych szansach i pierwszej miłości rozkwitającej w cieniu wojny.
Komentarze
Prześlij komentarz