Król Olch – Magdalena Ogórek (recenzja)

Lektura „Listy Wächtera” była dla mnie przejmującym i ekscytującym wydarzeniem. Narracja płynęła wartko, a fabuła zaskakiwała kolejnymi smaczkami. Tym samym Magdalena Ogórek ustawiła sobie wysoko poprzeczkę. Jej najnowszy „Król Olch” nie doskakuje do tego wygórowanego poziomu, ale to wciąż znakomita, wciągająca i fascynująca lektura.



W swojej publikacji Magdalena Ogórek zderza ze sobą biografie dwóch oficerów SS – dobrze znanego czytelnikowi Otto von Wächtera, generała, który z rozmachem grabił polskie dzieła sztuki oraz Wilma Hosenfelda, oficera, który zasłynął jako ten, który uratował Władysława Szpilmana. Obaj mężczyźni byli wykształceni, oczytani, kulturalni, a także obaj, wyjątkowo przystojni, wyglądali świetnie w niemieckich mundurach. Jednak ich losy były zupełnie różne, choć miały sporo punktów wspólnych. Autorka zestawia ich na zasadzie kontrastu, bo mówiąc najprościej można ich określić jako złego i dobrego Niemca.

Najpierw Wächter. Znamy go z poprzednich publikacji Magdaleny Ogórek. To jaki ogrom pracy wykonała autorka, jak ruszyła niebo i ziemię, żeby zdobyć dokumenty do swojej pierwszej książki, jest gotowym materiałem na film z piękną, inteligentną, odważną i bezkompromisową bohaterką. Zasługi pani Ogórek są bezsprzeczne i godne podziwu. Jednak temat już się wyczerpał. Kolejne wzmianki o Wächter nużą zamiast ciekawić, bo to wszystko było już we wcześniejszych książkach, a te parę dodatkowych wzmianek można było pominąć lub streścić w kilku zdaniach, a nie rozciągać na pół książki. O dostępie do tajnego archiwum w Watykanie, przerzucie hitlerowców do Ameryki Południowej i niechlubnej działalności biskupa Hudala też już było. Nic nie zaskakuje, nic nie dziwi.

Po pierwszej części robi się dużo ciekawiej, bo dalej mamy już losy kapitana Wilma Hosenfelda, który początkowo uwierzył w wizję świata roztaczaną przez Adolfa Hitlera, jednak szybko zobaczył nazistowskie bestialstwo i robił wszystko, żeby nie splamić swojego honoru i sumienia. Hosenfeld był na tyle skuteczny, że Armia Krajowa potajemnie rozpuściła informację, że kapitana nie wolno ruszać. Z kart publikacji wyłania się obraz człowieka prawego, wrażliwego na krzywdę innych, głęboko wierzącego i przejętego swoją wiarą do tego stopnia, że uczęszczał razem z Polakami na mszę świętą. To musiał być niesamowity widok. Sporo tu takich pięknych i przejmujących okruszków pokazujących jak dobrym, szlachetnym i odważnym człowiekiem był Hosenfeld, Bo Władysław Szpilman nie był jedynym człowiekiem uratowanym przez Wilma.

Magdalena Ogórek snuje swoją opowieść w świetnym stylu, znów stopniuje emocje i zabawia czytelnika różnymi przerywnikami związanymi z malarstwem i dziełami sztuki. Wciąż ma tą lekkość wypowiedzi i literacką fantazję, choć daje się jej ponieść zdecydowanie rzadziej niż w „Liście Wächtera” (dla mnie jest to zdecydowany plus). Sama publikacja również została lepiej opracowana pod względem technicznym, bo zdjęcia zostały wkomponowane w treść, więc czytelnik może na bieżąco oglądać to, o czym opowiada autorka, a dzięki temu jeszcze bardziej wczuwać się we wszystkie omawiane wydarzenia.

„Król Olch. Wilm Hosenfeld, oficer, który uratował Władysława Szpilmana. Otto von Wächter, generał SS, który ograbił Kraków” to wspaniała i porywająca lektura, którą można uznać za świetne dopełnienie pozostałych dwóch publikacji Magdaleny Ogórek. Natomiast jako osobne dzieło książka może pozostawiać lekki niedosyt. Co nie zmienia faktu, że jest to wartościowa publikacja, a jej największą zaletą jest fakt, że w tak frapujący sposób przybliża biografię Wilma Hosenfelda, bo bez wątpienia ten człowiek zasłużył na pamięć.

♥♥♥
Magdalena Ogórek, Król Olch. Wilm Hosenfeld, oficer, który uratował Władysława Szpilmana. Otto von Wächter, generał SS, który ograbił Kraków, wyd. Zona Zero, Warszawa 2024. 

 

Komentarze

„Znam więcej książek niż ludzi i jest mi z tym dobrze”. - Andrzej Stasiuk-