Pożeracze Nocy, tom 1: Pożeraczka nocy - Marjorie Liu i Sana Takeda (recenzja)

Patrząc na „Pożeraczy nocy” nie da się uciec od porównań do „Monstressy”. Pierwsza seria duetu Liu/Takeda była zbyt rozwlekła, za to obłędnie piękna. W „Pożeraczach nocy” kreska Takedy jest bardziej umowna i kreskówkowa, za to treść bardziej skondensowana, bo Liu musi zmieścić się w trylogii. Pierwszym tomem nowej serii obie twórczynie obiecują wiele i udowodniają, że mają jeszcze dużo do powiedzenia.

 Fabuła komiksu skupia się wokół narwanej Milly i jej brata bliźniaka Billy'ego, którzy prowadzą knajpkę w Nowym Jorku. Plan na życie był zupełnie inny, ale jest jak jest, młodzi jakoś ogarniają, choć wybuch pandemii i wybuchowy charakter Milly nie pomagają im w rozwoju biznesu. Obok nich są również rodzice - kochany tata z sercem na dłoni i zimna jak lód matka, a w tle upiorny dom, gdzie dzieją się dziwne rzeczy.

„Pożeraczka nocy” wypada naprawdę dobrze, odkrywa pewne tajemnice i obiecuje, że dalej będzie tylko lepiej. Scenariusz jest naprawdę mroczny i nasycony atmosferą grozy. Od samego początku widać, że z Ipo jest coś nie tak i na pewno skrywa jakiś sekret, jednak Liu nie spieszy się z odkrywaniem kart. Autorka świetnie stopniuje napięcie, pozwala rozeznać się w świecie przedstawionym, odrobinę poznać bohaterów, polubić bliźnięta i ich chaotyczne życie, po czym wali horrorem między oczy. Żeby nie było zbyt strasznie, Marjorie umiejętnie wplata w fabułę humorystyczne wstawki, dzięki którym całość zyskuje na lekkości. Jest klimacik, który kojarzy mi się ze starymi, dobrymi „Opowieściami z krypty”. 

 


Scenariusz jest dobry, ale to zapierający dech talent Sany Takedy sprawia, że od komiksu trudno oderwać oczy. Co prawda kadry nie są tak doskonale piękne i wymuskane do perfekcji jak w „Monstressie”, ale to wciąż wspaniała, wizualna uczta. Przygaszone kolory, oniryczna kreska, pewna miękkość i delikatność kapitalnie współgrają z napięciem między bohaterami i potwornościami wyskakującymi z kadrów. Moje ulubione ilustracje to te z laleczkami siedzącymi na kanapie. Z resztą nawiedzona lalka to jeden z moich ulubionych motywów w horrorze.

„Pożeraczka nocy” to bardzo udany początek komiksowej trylogii. Opowieść snuta przez Marjorie Liu spodoba się przede wszystkim fanom gatunku. Na pewno nie polecam tego albumu zbyt wrażliwym i delikatnym czytelnikom, jednak jeśli od czasu do czasu lubicie trochę mięcha, to będziecie usatysfakcjonowani. Szczególnie warstwa graficzna robi tu ogromne wrażenie, a scenariusz pani Liu w udany sposób łączy humor i makabrę. Do dzieła duetu Liu/Takeda najlepiej pasuje określenie creepy, bo mówiąc najkrócej ten komiks to ładna dla oka bajka dla dużych dzieci, które lubią się bać.

♥♥♥
Marjorie Liu, il. Sana Takeda, Pożeracze Nocy, tom 1: Pożeraczka nocy (tyt. oryg. The Night Eaters Book #1: She Eats the Night ), tłum. Maciej Muszalski, wyd. Non Stop Comics, Katowice 2024.

Komentarze

„Znam więcej książek niż ludzi i jest mi z tym dobrze”. - Andrzej Stasiuk-