Bílá Voda - Kateřina Tučková (recenzja)

Bílá Voda istnieje naprawdę, a historia spisana przez Kateřinę Tučkovą oparta jest na faktach. Czeszka czerpie garściami z przeszłości i pod płaszczem fikcji literackiej ukrywa dużo historycznej prawdy. Co faktycznie miało miejsce, a co zostało zmyślone? Dla czytelnika nie ma to aż tak dużego znaczenia, liczą się emocje i opowieść, która smuci, porusza i niesie nadzieję.


Lena Lagnerová doszła w swoim życiu do ściany, do granicy, za którą jest tylko ciemność. Żeby się ukryć, jakoś otrząsnąć i dojść do siebie, dziewczyna udaje się do klasztoru w Bílej Vodzie, opuszczonej, górskiej wiosce na pograniczu czesko-polskim. Na miejscu zastaje więcej takich jak ona – pogruchotanych kobiet, które żyją we wspólnocie. Lena nie jest wierząca, ale nie musi być, zakonnice udzielają jej schronienia pomimo wszystko i dają zajęcie, żeby Lagnerová mogła oderwać myśli od swoich problemów. Lena dostaje dostęp do biblioteki, gdzie ma uporządkować starą, klasztorną dokumentację. To z przerzucanych papierów kobieta zaczyna poznawać dramatyczne losy tego miejsca oraz mieszkających w zakonie sióstr.

Kateřina Tučková pracowała nad swoją powieścią dziesięć lat, a „Bílá Voda” niemal natychmiast przyniosła autorce uznanie i nagrody. Zupełnie słusznie, bo od pierwszej do ostatniej strony widać ogrom pracy Tučkovej, jej wrażliwość oraz literackie wyczucie. Trzeba zauważyć, że na potrzeby polskiego wydania całość została podzielona na dwie części, ta druga ukaże się w marcu i ostatecznie domknie wszystkie wątki. Ale nawet połowa, którą dostaliśmy robi wrażenie i nie pozostawia odbiorcy obojętnym. Dzieło Tučkovej odsłania i oswaja trudną historię czechosłowackiego Kościoła w czasach komunistycznych, ze szczególnym naciskiem na historię kobiecych zgromadzeń. Z kart powieści dowiadujemy się, że w 1950 r. zamknięte zostały czechosłowackie klasztory, a wszystkie siostry zakonne umieszczone w ośrodkach internowania, w Bílej Vodzie mieścił się jeden z nich. Na miejscu warunki były gorzej niż fatalne, co oczywiście było celowym zabiegiem, gdyż w ten sposób władza postanowiła pozbyć się sióstr i doprowadzić do ich „naturalnego” wymarcia.

Kościół za komuny – temat u nas niby w dobrze znany, opracowany i udokumentowany, a jednak w wersji czechosłowackiej zaskakujący i bardzo bolesny, jak każdy przejaw ludzkiej niegodziwości. Jednak pisarka nie skupia się tylko na tym co złe i zupełnie bez patosu pokazuje siłę ludzkiej wiary i nadziei oraz hartu ducha, który jest w stanie przetrwać wszystko. Sylwia Stano w swojej powieści „Opera na trzy śmieci” pisała: „Kobiecość potrzebowała wsparcia, ale nie dlatego, że była słaba, tylko dlatego, że była stadna”. I taka właśnie jest kobiecość u Kateřiny Tučkovej – stadna. Chronimy cię, dajemy wsparcie, nie oceniamy, karmimy, ubieramy, bronimy, nie dlatego, że czegoś oczekujemy, ale dlatego, że jesteś nasza. Należysz do stada, a stado troszczy się o siebie nawzajem. Nie znam piękniejszego przykładu na kobiecą solidarność niż to co łączy bohaterki „Bílej Vody”. Pozornie doświadczenia poszczególnych kobiet są zbyt trudne, żeby można z nich było stworzyć wspólnotę, bo są czyny i sytuacje, których nie sposób wybaczyć, a jednak Tučková w przekonujący sposób udowadnia, że jest inaczej. Każda z jej bohaterek niesie na swoich barkach ciężar nie do uniesienia. Niesie go, bo reszta, pomimo własnych słabości i grzechów, pomaga go dźwigać, nawet jeśli robi to niechętnie, jak Lena.

W małej klasztornej społeczności skupia się wszystko co najlepsze i najpiękniejsze w chrześcijańskich wartościach, a siostry, które są razem, a którym można wiele zarzucać, realizują swoim życiem nauczanie Jezusa Chrystusa. Tučková pokazuje to w fenomenalny sposób, a przecież jej powieść nie jest książką religijną i ani przez moment do takowej nie aspiruje. Nie ma w tej powieści żadnej ewangelizacji, ani narzucania światopoglądu. Bo wiara, którą mają siostry zakonne jest tu pewnego rodzaju uniwersalnym symbolem wartości i przekonań, które kształtują człowieka, które dają mu siłę na całe życie, pozwalają kochać, wybaczać, wznosić się ponad nienawiść, są celem, drogą i drogowskazem na życie. Albo zupełnie odwrotnie, czymś co warto przehandlować dla własnych korzyści. Wtedy jeszcze bardziej widać ludzką słabość i marność. Wszystko zależy od tego co nosisz w sobie. W „Bílej Vodzie” udało się Kateřinie Tučkovej pokazać, że są wartości, które przetrwają pomimo wszystko, a przecież to dopiero połowa powieści. Pozostaję pod wrażeniem i czekam na ciąg dalszy tej historii.

♥♥♥
Kateřina Tučková, Bílá Voda, tłum. Julia Różewicz, wyd. Afera, Wrocław 2024.

Komentarze

„Znam więcej książek niż ludzi i jest mi z tym dobrze”. - Andrzej Stasiuk-