Na popiół - Jiří Březina (recenzja)
„Na popiół” Jiříego Březiny, czyli najnowsza, trzecia powieść o przygodach Tomáša Volfa trzyma bardzo dobry i wysoki poziom poprzedniczek. To sprawnie napisana historia, w której zagadka kryminalna wcale nie jest najważniejsza, bo tak naprawdę liczą się relacje międzyludzkie i konsekwencje decyzji podejmowanych w życiu.
Z czeskim krymi jest tak, że kiedy czytam powieści Michala Sýkory, to jestem przekonana, że jest on najlepszym autorem kryminałów ever. Natomiast kiedy sięgam po Jiříego Březinę, to mam pewność, że to jednak on jest najlepszy, więc póki co trzymajmy się tej wersji (przynajmniej do czasu, aż Sýkora nie napisze czegoś nowego). Nie lubię kiedy pisarz odbija swoje powieści od tej samej foremki, bo to szybko staje się nudne, a jednak ten sam schemat zastosowany po raz trzecie przez Březinę wciąż się sprawdza i sprawia czytelniczą frajdę.
Tomáš Volf znów trafia do nowego komisariatu i znów musi udowodnić swoją wartość jako policjant. Współpracownicy patrzą na niego krzywo, bo szef próbuje zrobić z niego swojego pupilka, co Tomášowi nie odpowiada, ale też trudno mu pyskować na „dzień dobry”, tym bardziej, że dostał tę robotę po znajomości. Lekko nie jest, ale oto pojawia się nowa, bardzo osobliwa sprawa. Otóż, w pewnej szemranej kamienicy, znalezione zostają zwłoki kobiety, a raczej same łydki, bo reszta ciała spaliła się na popiół. Jak to możliwe, że w trakcie pożaru nie zajęło się całe mieszkanie? Czy był to nieszczęśliwy wypadek? A może ktoś pomógł denatce, która prowadziła dość rozwiązły i zakrapiany alkoholem tryb życia? Jedno jest pewne, Volf nie ma zamiaru zbyt łatwo odpuszczać, a jego determinacja z pewnością nie spodoba się przełożonym.
Oczywiście jednak historia to dla Březiny za mało, więc perypetie i śledztwo Volfa zostają poprzetykane drugą opowieścią, a właściciele fragmentami z pamiętnika dziewiętnastoletniej Veroniki, która nie chcąc iść na studia, do czego próbuje ją zmusić matka, ucieka do domu dziadka, który jest po wylewie, więc pomoc wnuczki jak najbardziej się mu przyda. Veronika rozpoczyna pracę w sklepie oraz odnawia stare znajomości z miejscową młodzieżą, o czym szczegółowo relacjonuje w pamiętniczku. Wiadomo, że w pewnym momencie ścieżki Very i Tomáš muszą się ze sobą przeciąć.
Cenię w powieściach Březiny to, że zagadka kryminalna jest w jego prozie jedynie dodatkową atrakcją, punktem zaczepienia, który prowokuje do opowiadania historii, bo ważniejsze od tego kto zabił, jest to, dlaczego to zrobił. Motywy ludzkich decyzji i fakt, że czasem przez zwykłą głupotę można zniszczyć komuś życie. Mnie to przekonuje, bo fabuła jest mocno osadzona w rzeczywistości, a bohaterowie to postaci z krwi i kości, z całym pięknem i paskudztwem, które człowiek nosi w sobie. Doceniam też fakt, że pisarz nie epatuje przemocą czy brutalnymi obrazami, ale w bardzo przekonujący sposób odsłania kawałki ludzkiej duszy. W tomie „Na popiół” to motyw zdrady pojawia się najczęściej i jest najmocniej zaakcentowany. Zdrady rozumianej jako małe świństwteka i oszustwa, na które człowiek się decyduje, żeby wypaść w lepszym świetle albo ugrać coś na swoją korzyść. Zdrady ideałów i oczekiwań, które w jakiś sposób wiążą się z dorosłością oraz oczywiście tej najgorszej zdrady, czyli krzywdy zadanej najbliższym.
„Na popiół” to lekka i przyjemna powieść, która wciąga od pierwszej strony, intryguje i pozwala ucieszyć się tym, że czytelnik szybciej od Tomáša orientuje się, kto jest mordercą (dla niektórych może to być rozczarowujące, ale mnie akurat cieszy). Jednak pod podszewką błahej historii kryją się uniwersalne ludzkie dramaty, o których Březina wspomina mimochodem, wierząc w inteligencję i wrażliwość swojego odbiorcy. Pozostając pod wrażeniem, polecam Wam serdecznie wszystkie czeskie krymi z Tomáš Volf (te bez Volfa również) i mam nadzieję, że Jiří Březina nie każe nam zbyt długo czekać na kolejną swoją powieść.
♥♥♥
Jiří Březina, Na popiół (tyt. ory. Vzplanutí), tłum. Agata Wróbel, wyd. Afera, Wrocław 2025.
Komentarze
Prześlij komentarz