Silny wiarą. Modlitewnik do bł. Anastazego Pankiewicza
Święci i błogosławieni – przyjaciele z Nieba. Mam swoich ulubionych, raczej nie szukam nowych znajomości, zupełnie jak w codziennym życiu, jednak czasami to ktoś znajduje mnie. Tak było z bł. Anastazym Pankiewiczem, poznanym przypadkiem w ubiegłym roku.
Od razu poczułam sympatię do tego energicznego, uśmiechniętego człowieka, który miał głowę pełną marzeń i z pokorą realizował plan, który przygotował dla niego Bóg. Anastazy działał z rozmachem, ale przez cały czas pozostawał skromnym człowiekiem, dlatego dziś wydaje się trochę zapomniany. Cieszę się, dzięki staraniom wyd. Calvarianum w ubiegłym roku ukazały się publikacje związane z ojcem Pankiewiczem. „Jestem spokojny i gotowy na śmierć” to biografia błogosławionego, pozwalająca poznać jego życie i działalność. Z kolei „Silny wiarą”, to malutki modlitewnik, gromadzący modlitwy za wstawiennictwem błogosławionego bernardyna. W środku skrócona biografia oraz zaledwie dziewięć modlitw. Litania, nowenna i Droga krzyżowa są odrobinę dłuższe i bardziej rozbudowane, reszta króciutka, ale bardzo wymowna i piękna w swoim przesłaniu. Ręce kapłana często się w nich pojawiają.
Ręce Anastazego Pankiewicza, myślę o nich czasem. Ręce, które budowały, podnosiły ciężary, wykonywały zwykłą, codzienną pracę na rzecz ludzi, żeby zapewnić byt i zadbać o tych, którzy są blisko. Ręce, które unosiły hostię, rozdawały ciało Chrystusa i błogosławieństwa. Wyciągnięte ręce były jego znakiem rozpoznawczym, bo Anastazy nie zrezygnował ze swojej kapłańskiej powinności nawet w obozie, nawet w obliczu śmierci, podnosił ręce w geście błogosławieństwa, choć wiedział, że może go to kosztować życie. I ten ostatni raz, kiedy wsiadając do niemieckiej ciężarówki przystosowanej do uśmiercania ludzi spalinami, pośród zamieszania i pokrzykiwania esesmanów, odwrócił się, żeby pomóc komuś za sobą. Wyciągnął ręce w kierunku potrzebującego człowieka, a wtedy klapa samochodu, nagle zatrzaśnięta, odcięła mu ręce. Anastazy zginął razem ze wszystkimi więźniami. Wykrwawił się czy został zagazowany? Tego nie sposób ustalić, dla jego świętości nie ma to też większego znaczenia, ale sama sytuacja, tak niewyobrażalnie trudna, zapada w pamięć już na zawsze.
Ręce kapłana, odcięte w ostatnim geście miłości, to nie tylko porażający obraz, ale też przypomnienie dla nas, żeby w swoim życiu rozdawać hojnie, nie bacząc na koszty. Rozdawać swój czas, uśmiech, dobre słowo. Bo dzielić można się wszystkim, nie tylko tym, co materialne, a dziś możne jeszcze bardziej niż kiedyś, wsparcie, pociecha, radość, nadzieja i proste gesty miłości są tak ludziom potrzebne. O tym też przypominają modlitwy zawarte w tomiku „Silny wiarą”. Oparte na życiu błogosławionego bernardyna, inspirują do lepszego życia, umacniają wiarę, rozpalają nadzieję, przypominają o Bożym miłosierdziu. Poruszające modlitwy ukazuję wewnętrzne piękno Anastazego Pankiewicza, który nigdy nie pozostawał obojętnym na cierpienie ludzi. Myślę, że wciąż pomaga tym, którzy go o to proszę i wyciąga swoje ręce, żeby hojnie rozdawać łaski płynące od dobrego Boga.
PS
Kiedy myślę o rękach ojca Pankiewicza przypomina mi się fragment z ks. Jana Twardowskiego,
„Sam nic nie czyniłem dobrego
ani mniej ani więcej
to tylko anioł rozdawał
czasami przez moje ręce”.
Myślę, że Anastazy też podpisałby się pod tymi słowami.
♥♥♥
Silny wiarą. Modlitewnik do bł. Anastazego Pankiewicza, red. Natalis Stube OFM, wyd. CALVARIANUM, Kalwaria Zebrzydowska 2024.
Komentarze
Prześlij komentarz